Kłamstwem jest głoszenie czegoś, o czym się wie, że to nieprawda, ale chce się świadomie wprowadzić kogoś w błąd.
Fundament doktryny katolickiej od samego początku tworzą różnego rodzaju i wymiaru kłamstwa i dialektyka zakłamania.
Technikę kłamstwa, doskonaloną przez dwa tysiące lat, perfekcyjnie opanowali funkcjonariusze, teologowie i wyznawcy kościoła katolickiego i stosują ją w manipulacji społecznej.
Dowodem na to jest ustanowienie specjalnej nagrody Templetona, czyli tzw. kościelnego Nobla, za okłamywanie ludzi przez sklerykalizowanych naukowców, za takie interpretacje odkryć naukowych, które uzasadniają światopogląd katolicki oraz prawdy wiary głoszone przez ten kościół, i za to, że rozum wciskają w okowy wiary.
Kościół posługuje się kłamstwem, gdyż wie, że przekonania i stereotypy zbudowane na kłamstwach są trwalsze od przekonań ufundowanych na prawdzie.
Wierzenia religijne opierają się na fundamentalnym kłamstwie filozofów, którzy głosili realne istnienie bytów transcendentnych i nadprzyrodzonych, w szczególności bóstw. Między filozofią a religią występuje specyficzna zależność: religia rozwija i petryfikuje te poglądy filozoficzne, które uzasadniają wiarę; deprecjonuje i zwalcza te, które ją osłabiają.
U podstaw katolicyzmu leży kłamstwo, jakoby tylko człowiek posiadał duszę. Dusza jest bytem transcendentnym, wymyślonym przez pewnych filozofów po to, by z braku dostatecznej wiedzy o człowieku ukazać przyczynę zachowań i działań ludzkich. Jest bytem obiektywnym i samoistnym, który może obyć się bez ciała. Rozumie się ją jako cząstkę bóstwa, która łączy się z ciałem już w momencie poczęcia, wskutek czego zygota uzyskuje osobowość. W miarę postępu psychologii i neurofizjologii zakres pojęcia duszy ciągle się kurczy, a badania naukowe w ogóle nie odwołują się do niego. W teologii katolickiej duszę określa się jako „coś", co jest tchnieniem poruszającym materię, co ożywia ciało, co jest nieśmiertelne, co jest częścią Boga.
Pojęcie duszy jest dla ludzi wierzących pierwotne i niedefiniowalne, bo zrozumienie go wykracza poza możliwości ludzkiego intelektu, a dla niewierzących jest pojęciem pustym, którym w ogóle nie warto się zajmować. Jeśli katolicy twierdzą, że wiedzą, czym różni się człowiek od innych istot żywych i dzięki czemu żyje, bo ma „duszę", to po prostu kłamią.
Kłamliwa jest głoszona przez kościół katolicki teza o niezależności rozumu od wiary, nagłośniana od czasu opublikowania encykliki Fides et ratio. Pisze się tam, że rozum i wiara są odrębnymi władzami poznawczymi i nie muszą tworzyć sprzeczności ani konfliktować ludzi. Jednak wcale tak nie jest, chociaż powinno być. Ta encyklika opiera się na modelu separatystycznym: odrębności rozumu i wiary. Zgodnie z nim, sądy poznawcze wywiedzione z rozumu albo wiary mogą być sprzeczne.
Ale, gdy tak się stanie, to jedynym arbitrem rozstrzygającym sprzeczność między rozumem a wiarą jest Magisterium Kościoła. Ono wytycza granice poznania rozumowego i zakres badań. Pełni więc rolę swoistego jarzma nakładanego na rozum. Wiadomo, że rozum zazwyczaj nie sprzyja wierze, zwłaszcza w boga osobowego, którego katolicyzm narzuca swym wiernym jako przedmiot wiary i kultu. Co najwyżej może aprobować boga abstrakcyjnego. Bóg abstrakcyjny może być obiektem wiary oraz kultu różnych wyznań, a nawet bezwyznaniowców, agnostyków i ateistów.
Natomiast religia oparta na wierze w boga osobowego, bardziej wymaga irracjonalności oraz głupoty, niż rozumności i mądrości.
Im więcej ogłupiałe i bezrozumne jest społeczeństwo, tym bardziej jest wierzące, a intensywność wiary jest proporcjonalna do stopnia głupoty. Dlatego kościół ogłupia wiernych i utwierdza ich w głupocie, bo na tym żeruje, dzięki temu egzystuje i rozwija się. A im bardziej ogłupia ludzi za pomocą kłamstw w postaci dogmatów i prawd wiary, tym większe ma szanse rozwoju.
W kościele katolickim za oświeconych uchodzą kapłani, dla których źródłem wszelkiej mądrości jest Nowy Testament. Uzurpują sobie oni prawo do posiadania patentu na wiedzę i mądrość o wszystkim, co w niebie i na Ziemi, do pouczania polityków, naukowców itd. i wtrącania się we wszystko. Jest to typowy przejaw zarozumiałości.
A zatem, odwoływanie się we wspomnianej encyklice do niezależnego rozumu, którego zadaniem jest umacnianie wiary, jest przejawem zwykłego kłamstwa.
Rozum w katolicyzmie pełni rolę instrumentalną: jest narzędziem kłamstwa. W encyklice Fides et ratio pisze się, że rozum ze swej natury zwraca się ku prawdzie. Ale dalej wyjaśnia się, że chodzi o specyficzny rodzaj prawdy, o „prawdę chrześcijańską". A ona ma wartość zbawczą i powinna doprowadzić do ostatecznego celu, czyli do objawienia Jezusa Chrystusa. Nie chodzi więc o prawdę, tylko o objawienie.
Niewątpliwie, rozum ze swej natury zwraca się ku prawdzie. Jednak wierutnym kłamstwem jest, jakoby rozum ze swej natury, dążył ku prawdzie objawionej.
Kłamstwami, jako skutecznymi narzędziami manipulacji, najchętniej posługują się przywódcy duchowi kościołów pretendujących do globalnego panowania i uprawiają politykę imperializmu wyznaniowego. Szczególnie celuje w tym kościół katolicki, który ze swej istoty i nazwy kieruje się tak wybujałymi ambicjami i dlatego samozwańczo uzurpował sobie cechę powszechności.
Samo zawłaszczenie tej nazwy świadczy o zapędach imperialnych. Czyni on wszystko, aby w przyszłości stać się jedynym globalnym kościołem i za wszelką cenę dąży do rozszerzania swych wpływów poprzez działalność misyjną w różnych krajach. Uznawanie tylko swej wiary za prawdziwą jest jednym z fundamentalnych kłamstw ustawicznie powtarzanych przez katolików.
Wiara wyrasta z kłamstwa i samookłamywania się a jej rozwój wymaga stałego utrzymywania ludzi w stanie zakłamania.
Im wyżej wyewoluowana wiara i bardziej korzysta z osiągnięć postępu cywilizacyjnego, tym częściej musi uciekać się do kłamstwa.
Eskalacja wiary wymaga odwoływania się do bardziej wyrafinowanych
i efektywnych technik okłamywania stosowanych przez propagandę i reklamę. Dlatego coraz trudniej jest równocześnie wierzyć i żyć w prawdzie. Liczba kłamstw specyficznych dla kościoła katolickiego, zawartych w podstawach teoretycznych, interpretacjach tekstów i wydarzeń historycznych oraz w praktyce życia codziennego rośnie w miarę jego ewolucji i proporcjonalnie do ambicji globalnego i monopolistycznego panowania.
Paradoksem jest, że odwołując się do absolutnej prawdy, utożsamianej z Bogiem, chcąc osiągać cele imperialne, trzeba posługiwać się wzrastającą liczbą kłamstw coraz bardziej subtelnych i o szerszym zasięgu. Eskalacja katolicyzmu doprowadza do tego, że prawda absolutna przekształca się stopniowo w wierutne kłamstwa. Dlatego, jeśli być może na początku świata panowała Absolutna Prawda, to na końcu z pewnością zapanuje Absolutne Kłamstwo.
(skrót)
Autor: Wiesław Sztumski
piątek, 19 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz