środa, 24 marca 2010

Dzieci na sprzedaż.


W Bukareszcie można kupić młode dziewczyny – 8000 euro sztuka. Pozostają one własnością kupującego do końca życia, chyba że zostaną odsprzedane dalej. Większość z dziewczyn została sprzedana w niewolę przez ich rodziców w Mołdawii, gdy były jeszcze dziećmi. Tuż po transakcji kupujący oznacza nabyty towar, tatuując mu na ciele swoje imię.

Niedawno udałam się do Bukaresztu z zamiarem wyszukania i sfotografowania takich dziewczyn. Czarę goryczy przelał fakt, że większość z nich jest pogodzona ze swoim losem. Nie użalają się nad sobą, uznając, że tak po prostu ma być. Serce mi pęka, kiedy o tym piszę.

Podczas wojny w Jugosławii Bukareszt stał się jednym z najbardziej niebezpiecznych miast w Europie. Kiedy wojenna zawierucha dobiegała końca, lokalne mafie zajęły się tworzeniem rozbudowanej siatki przemytu, dzięki czemu obecnie można tam dostać praktycznie wszystko, pod warunkiem, że zna się odpowiednich ludzi.

Jak już pewnie zauważyliście, niniejszy reportaż oprócz tekstu składa się z fotografii dzieci spotkanych przeze mnie podczas pobytu w Bukareszcie oraz bardzo smutnego listu napisanego przez dziewczynkę, której właściciele nie zgodzili się na zrobienie jej zdjęcia.

Na pierwszym zdjęciu widzicie 15-letnią Cezarę – to od niej zaczęła się cała historia. Cezara pochodzi z bardzo biednej rodziny – jej ojciec był rolnikiem, a przy okazji alkoholikiem i hazardzistą. Kiedy miała siedem lat, idąc za sugestią jej matki ojciec postanowił spłacić swoje długi hazardowe wobec lokalnej mafii sprzedając córkę w niewolę. „Nienawidziłam za to moich rodziców, ale potem mi przeszło. Nie akceptuję ich decyzji, ale też nie winię ich za to. Rozumiem, jaka była sytuacja. I tak nie pamiętam ich zbyt dobrze. Niektórzy z moich właścicieli są w porządku – kupują mi ciuchy i jedzenie, dają dach nad głową. Więcej do życia nie trzeba”, mówi Cezara.

Odkąd jej rodzice sprzedali ją, żeby uregulować dług, Cezara nieraz przechodziła z rąk do rąk. W ciągu ostatnich ośmiu lat miała pięciu różnych właścicieli.

Niektórzy z nich stręczyli ją, inni woleli sami korzystać z jej wdzięków. Obecnie jest własnością wpływowego alfonsa i pracuje na ulicy dzień w dzień. Na ramionach i dekolcie ma wytatuowane imiona poprzednich właścicieli.

Cezarę sfotografowałam bez żadnej stylizacji – tak wygląda na co dzień.



Powyższe zdjęcie przedstawia ośmioletnią Steffi, którą spotkałam wałęsając się po obozie Cyganów w Bukareszcie. Dziewczynka podeszła do mnie i zaprosiła do przyczepy, w której mieszka jej rodzina. Pomimo skrajnej nędzy, w jakiej przyszło im żyć, jej rodzice i krewni przywitali mnie bardzo ciepło. W Rumunii, podobnie jak i wszędzie indziej na świecie, Cyganie są outsiderami. W obozie żyją według własnych praw, zgodnie z którymi przed ślubem należy dowieść, że panna młoda jest dziewicą. W tym celu najstarsza kobieta w rodzinie wciska jej na siłę serwetkę do pochwy – krwawienie oznacza, że wszystko jest w porządku. Brak krwawienia skutkuje odwołaniem wesela, przy czym twarz dziewczyny zostaje dodatkowo pocięta nożem. Obyczaj ten wyjaśnia dużą popularność seksu analnego wśród społeczności cygańskiej.

Ojciec Steffi pozwolił mi zrobić jej kilka zdjęć, a jej rodzina bardzo ucieszyła się z odbitek. Kiedy opuszczałam obóz wziął mnie na bok i próbował sprzedać mi córkę za około 10 tysięcy euro.



Widoczna na zdjęciu powyżej Craita ma 12 lat. Obecnie jest kimś na kształt „wolnego strzelca”, ale już szuka sobie właściciela, co brzmi bardzo ponuro. Wiele podobnych jej dziewczyn traktuje prostytucję jako szybki sposób na wydostanie się z nędzy, co wiele mówi o życiu w postkomunistycznym, hiperkapitalistycznym Bukareszcie. Kiedy Craita zobaczyła nas na ulicy z aparatem i światłami, od razu podeszła i zaczęła zadawać pytania: czy jesteśmy sławni, jakie zdjęcia robimy, i czy może dla nas pozować. Powiedziała mi, że pragnie zostać modelką albo jakąś gwiazdą.

Po zrobieniu jej kilku zdjęć zarządziłam przerwę i poszłam kupić coś do picia. W tym czasie Craita próbowała namówić członka naszej ekipy na seks analny za około 20 euro albo chociaż na laskę. Powiedziała mu, że będzie jego małą dziewczynką, i że chce z nami pojechać do Europy. Zapewniała, że zrobi wszystko, co będzie chciał. Kiedy opowiedział mi o wszystkim, natychmiast zapytałam Craitę, czy ma rodzinę albo właściciela, ale nie chciała rozmawiać na ten temat. Najwyraźniej bardziej zależało jej na dobiciu targu z naszym przyjacielem. Jej determinacja w dążeniu do celu w zderzeniu z jej młodym wiekiem była dla nas szokująca. Kiedy rozstawaliśmy się, powiedziała, że możemy ją mieć na własność na całe życie za 8,000 euro.

Tekst: Claudia Grassi

Tłumaczenie: Filip Bednarczyk

Zdjęcia: Claudia Grassi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz