Czy raczej głupota i okrucieństwo jej rodziców?
W Wausau w stanie Wisconsin zaczął się właśnie niecodzienny proces. Oskarżonym jest Dale Neumann, który gdy jego 11-letnia córka umierała na cukrzycę, zwrócił się nie do pogotowia, ale do Boga.
Jak informuje portal
telewizji CBS, prokuratorzy zarzucają rodzicom małej Madeline (matka ma osobny proces), że mimo, iż wiedzieli i widzieli, że dziewczynka jest za słaba nawet by jeść i mówić, nie zadzwonili po pogotowie.
Zamiast tego, zadzwonili do znajomych i rodziny
, by modlili się za zdrowie
Madeline. Gdy pogotowie w końcu dotarło do domu Neumannów (ktoś, zadzwonił, gdy dziewczynka straciłą przytomność), mała była otoczona przez modlących się ludzi.
Co na to rodzice? Matka powołała się na Biblię, w której wyczytała że wszelkie uzdrowienie pochodzi od Boga. Ojciec dodał, że wierzył iż Bóg nie tylko uzdrowi Madeline, ale także przywróci ją do życia od razu po śmierci.
Co ciekawe, rodzice twierdzą, że nie wyznają żadnej instytucjonalnej religii.
To druga w ciągu weekendu historia o rodzicach, którzy podjęli decyzje dla nas niepojęte. Jedni wyrzekli się zgwałconej córki, drudzy zabili swoją modlitwami. Obie zdarzyły
się w USA. To chyba nie przypadek.
Być może Stanom w sposób tragiczny odbija się czkawką wynikająca z poczucia winy polityczna poprawność ucinająca wszelką krytykę sposobu życia jakichkolwiek obywateli. Połączmy
to z wolnym rynkiem religii, którego naczelną zasadą jest "wszystkie drogi prowadzące do Boga są dobre", nawet jeśli w niektórych z nich Jezus zakazuje małym dziewczynkom z cukrzycą wizyt u lekarza - i mamy świat, który wcale nie jest najlepszym z możliwych.
Tylko tym razem to nie Stwórca spaprał sprawę.
Rafał Madajczak
sobota, 20 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz